Niedaleko kościoła św. Katarzyny brama Lubelska nowa wyziera z pod nasypów ziemnych zarosłych trawą. Stara brama, znajduje się nieco dalej na wschód. Zamurowana została jeszcze za życia kanclerza rzekomo ze względów kurtuazyjnych po wyjeździe podejmowanego w Zamościu z wielką paradą jeńca z pod Byczyny, arcyksięcia Maksymiliana, a naprawdę dlatego skasowana, aby ułatwić obronę, skoro dwie pozostałe doskonale twierdzę obsłużyć mogły. Mury jej błyskające czerwienią cegieł z pośród gęstwy zarastających ją traw, wznoszą się na wprost Akademii Zamojskiej.
Brama ta, mimo, że „nową“ nazwana, jako jedno jeszcze dawnych obwarowań świadectwo, skupia na sobie uwagę.
Podobnie jak i Lwowska miała przed sobą rozległe przedpole, na którym harce wyprawiały oddziały niegdyś, jak teraz wyprawiać poczynają myśli skłębione nie licząc się z tym, co istotnie zdarzyć się tu mogło, a czego może w innym należałoby wypatrywać miejscu.
Przez nią wsuwały się do miasta i wychodziły zeń barwne orszaki królewskie i możnowładcze, albo zbrojne oddziały.
Czy to przypadkiem nie czerń kozacka od południa przybyła dużym zakolem twierdzę ogarniająca? A to, czy nie kasztelan elbląski Wejher z rajtarami i piechotą na pomoc twierdzy spieszący? A to przypadkiem nie Jaremy orszak i zastępy ku Warszawie na elekcję króla sunące? A toż chyba feldmarszałek Wittenberg na czele jeńców przez Jana Kazimierza w odzyskanej stolicy pojmanych, na „przechowanie” do bezpiecznego Zamościa przysłany, ku miastu zdąża.
Na wałach rozgwar jakiś słychać — procesja z Najświętszym Sakramentem rozśpiewana się zbliża, aby modłami zło zagrażające załodze od heretyckiego Karola Gustawa, który o twierdzę pokusił się, odsunąć.
A to Dobrzycki przecież chyba, w lochu kazamaty bramy Lubelskiej zamknięty za karę, że ośmielił się zwrócić lekarzowi więźniów uwagę, głodowaniem trzydniowym zmuszający Rosjan do wypuszczenia go na „wolność”, do ciężkich znowu robót.
Lochu teraz niema ani wału.
Nic nie dzieli twierdzy od przedpola, z którego rozigrana wyobraźnia raz po raz wydobywa obrazy przeszłości.