Po osi która dzieli miasto na poły, pójdźmy rynkiem, ulicą 3-go Maja w stronę wschodniego bastionu.
Po drodze musimy zwrócić uwagę na duży budynek, zwany „Podkarpie“, który dawniej mieścił w sobie klasztor o. o. bonifratrów wraz z utrzymywanym przez nich szpitalem, a dziś oddany jest na dom mieszkalny, prawie tylu właścicieli ile okien liczy posiadający.
Fundatorem jego w 1660 r. był sufragan chełmski X. Mikołaj Świrski. Zmurowawszy kościółek, a przy nim klasztor i szpital, osadził w nich pielęgnujących chorych jako też rannych żołnierzy bonifratrów, którzy i na miasto i do innych szpitali, gdy zachodziła potrzeba z lekarską śpieszyli pomocą.
W wielkim uważaniu był kościół. Żarliwe modły zanoszono w nim przed cudownym obrazem Najświętszej Panny Łaskami słynącym, który z końcem XVII stulecia jako własność prywatna Zielotyńskiego, przedmieszczanina lwowskiego, podczas pożaru na przedmieściu lwowskim sam jeden z rozszalałej pożogi, gdy wszystko inne uległo ogniowi, ocalał.
Niesiony do kolegiaty w uroczystej procesji, prowadzonej przez bawiącego naonczas w Zamościu biskupa chełmskiego X.
Stanisława Jacka na Święcicach Święcickiego, przed kościółkiem oo. bonifratrów „zastanowił się“, nieść się dalej nie dając. Zrozumiawszy, że obraz tu obrał sobie miejsce dla okazywania łask nieprzebranych powierzono go zakonnikom.
W dziedzińcu klasztornym znajdująca się studzienka ściągała też liczne rzesze pobożnych, którzy z silną wiarą pijąc z niej wodę odzyskiwali zdrowie, jak świadczą o tym spisywane podówczas cuda.
Po kasacie 1784 r. bracia wywędrowali do innego miejsca — a opustoszałe mury, jakby na urągowisko przeszły na licytacji w innowiercze ręce. Cudowny obraz znalazł gościnę u ss. Miłosiernych w Zamościu, które opuszczając klasztor, zabrały go z sobą do Szczebrzeszyna.